![]() |
Nataniel
obudził się w świetnym humorze. Nadszedł dzień w którym udowodni ojcu, że nie
ma nad nim żadnej władzy. Przedstawi mu swoją narzeczoną, jemu i wszystkim
którzy sądzą, że cokolwiek znaczą. Będzie stał tam, pośrodku tych wszystkich
pochlebców i łgarzy i z wyrazem triumfu na twarzy oznajmi, iż poślubi zwykłą
dziwkę. Pragnął ujrzeć reakcję ojca, w końcu tylko o to w tym wszystkim chodzi.
Chciał mieć synową, proszę bardzo. Tego na pewno się nie spodziewał.
Cały
dzień upłynął na przygotowaniach, wszystko było dopięte na ostatni guzik. Salon
wyglądał przepięknie, bukiety z białych róż zajmowały większość miejsca a
miliony świec rozświetlały pomieszczenie nadając niepowtarzalny klimat. Nie
było się czemu dziwić, organizacją rocznicy ślubu rodziców zajęła się siostra
Nataniela, Rebeka. Była wprost do tego stworzona, Nataniel był pewien że jego
ślub też został już wyreżyserowany, czekał tylko na swój egzemplarz
scenariusza. Ale jak to się mówi „co cię nie zabije to cię wzmocni” tak więc
niech ta komedia w końcu się zacznie.
Nataniel
jako gospodarz witał wszystkich gości z radosnym uśmiechem i odrobinę wymuszoną
wesołością. Wiedział, że większość z przybyłych czeka tylko na dogodny
moment aby się go pozbyć. Jeszcze tylko kilka godzin i przyjdzie czas na
gwóźdź programu a wtedy nie będzie już odwrotu. Tak jak się spodziewał, całe
przyjęcie było tak sztywno wykreowane jak to tylko możliwe. Sztuczne i
nieszczere życzenia składane jego rodzicom i jeszcze bardziej fałszywe
podziękowania. I te dyplomatyczne rozmowy. Nataniel nie cierpiał oficjalnych
imprez. Nie mógł przekonać się do hipokryzji prezentowanej przez ELITĘ. Z
chęcią pozabijałby połowę z nich albo chociaż skutecznie uciszył, w gruncie
rzeczy mogliby mu się jeszcze na coś przydać.
Przechadzał
się pomiędzy stolikami starając się porozmawiać chociaż przez chwilę z każdym z
gości. Tego wymagała etykieta którą matka wpajała mu od małego. Spacerując tak
usłyszał pewną ciekawą rozmowę, i przez nieuwagę prawię nie wybuchł ze śmiechu
na oczach zebranych. Jak widać nie tylko on przygotował niespodziankę na
dzisiejszy wieczór. Czyżby szanowny tatulek planował ogłosić jego zaręczyny z
córką swego przyjaciela? A już myślał, że lepiej być nie może. A ty taka
niespodzianka.
Po
wszystkich obowiązkowych punktach programu nadszedł czas na prawdziwe show.
Nataniel skierował się w stronę schodów
aby w końcu móc przedstawić zebranym przyszłą Panią Cassatello. Tego co
zobaczył nie mógł spodziewać się jednak w najśmielszych snach. U szczytu
schodów ujrzał Ją. Wyglądała pięknie. Burza kaszmirowych loków opadał miękko na
suknię w kolorze słodkiego czerwonego wina która doskonale podkreślała jej
kobiece kształty. Stała tam dumna, z uniesioną głową i uśmiechem którym mogłaby
stopić lód. W jej oczach dojrzał miliony iskierek, czyżby szczęścia? To nie
mogła być ona. Chyba jednak jeszcze nie wytrzeźwiał a to wszystko mu się tylko
śni lub wziął za silne prochy. Ale sądząc po reakcji ludzi w około chyba też
coś brali. Stał więc tam lekko zmieszany, nie spuszczając oczu z osoby której w
ogóle nie rozpoznawał.
Ester
po przepłakanej nocy i odgonieniu miliona makabrycznych myśli zaplanowała skuteczną
zemstę. Doszła do wniosku, że chyba należy w końcu ujawnić swoje talenty i
zniszczyć wroga jego własna bronią. Chce żony? Proszę bardzo. Dziecko? Dlaczego
nie. Ale na jej warunkach.
Jeszcze
w zeszłym tygodniu dostała od Nataniela suknię w której miała pojawić się na
przyjęciu. Czarna, z kryształowymi zdobieniami. Nawet ładna lecz całkowicie nie
w jej typie. Miała własną wizję swojego „wystąpienia” i konsekwentnie ją
realizowała. Wprawdzie musiała zamaskować kilka dodatkowych siniaków ale czego
nie robi dla swego narzeczonego. Tak
więc wyjęła spod łóżka przepiękną krwisto czerwoną suknię z długim trenem,
która dość śmiało uwydatniała jej spory biust. Dostała ją od Jacoba. Jaśnie pan
Nataniel chciał show? Będzie go miał. Nie mogła doczekać się jego reakcji.
Jeszcze tylko kilka minut i przekona się kogo tak naprawdę sprowadził do swego
domu. Czekała w napięciu na odpowiedni moment i gdy usłyszała gromkie oklaski
zapowiadające zapewne toast za Państwa Cassatello, pewnym krokiem podążyła w
kierunku przeznaczenia.
Ujrzała
go w tej samej chwili gdy kierował swe kroki ku schodom. Zastygł w bezruchu
nieprzytomnie wpatrując się w jej oblicze. Uśmiechnęła się, na to właśnie
liczyła. Wyraz jego twarzy -bezcenny. Właściwie nie tylko jego. Czuła jakby
przeżywała deja wu. No tak, powtórka z licytacji. Wszystkie oczy skierowane
były tylko na nią. Dostrzegła podziw i zazdrość, chociaż może w większości
mogło to być zaskoczenie i
dezorientacja. No cóż, skoro już tu jest pora się zabawić.
Powoli,
z wyraźną wyższością i determinacją poczęła schodzić po marmurowych schodach.
Jedną ręką miękko sunęła po zdobionej balustradzie kusząco kołysząc biodrami.
Robiła to z takim wdziękiem, że nie sposób było oderwać od niej wzroku.
Rozglądała się wokoło nie przestając się uśmiechać. Gdy dochodziła już do
ostatnich stopni z kuszącym wyrazem twarzy uniosła rękę podając ją nadal
skołowanemu Natanielowi.
–
Kochanie? Dobrze się czujesz?- wyszeptała jak gdyby nigdy nic i ujęła go pod
ramię odwracając w stronę zebranych gości.
Jeszcze
przez chwile w salonie panowała grobowa cisza. Przerwał ją Nataniel, który w
końcu odzyskał władze nad swym ciałem.
-
Ojcze , matko, drodzy Panowie i Panie
korzystając z okazji iż mogliśmy się tutaj dzisiaj zebrać w jakże zaszczytnym
gronie z okazji rocznicy ślubu moich kochanych rodziców, chciałbym abyście
razem ze mną mogli cieszyć się moim
szczęściem.- Przerywając na chwilę wyjął maleńkie pudełeczko i klękając przed
Ester zapytał: - Zechciałabyś zostać moją żoną?-
Wokoło
rozległ się szum, jakby wszyscy na raz wypuścili wstrzymywane powietrze.
Nataniel nie patrzył na Ester, jego wzrok skierowany był na ojca
i dziewczynę która tak nachalnie wodziła za nim wzrokiem od samego
początku przyjęcia. Miał ochotę wstać i skakać ze szczęścia widząc ich reakcje.
Nie był tylko pewien które z nich jest w większym szoku i bardziej pragnie jego
śmierci. Nie wiedział ile już minęło czasu, lecz uświadomił sobie że Ester
jeszcze mu nie odpowiedziała. Skierował więc wzrok na nią wyczekując jej
reakcji. Wiedział, że na pewno się zgodzi ale na to się nie przygotował.
Spojrzała na niego tym swoim nieodgadnionym wzrokiem i z gracją podała mu dłoń
aby mógł wsunąć na jej palec brylant wielkości orzecha, po czym nie przestając
się uśmiechać przyciągnęła go do siebie i złożyła na jego ustach namiętny
pocałunek.
Nataniel
nie był w stanie oderwać się od jej ust. Przyciągała go jak magnes nie dając
zaczerpnąć tchu. Przerwały im dopiero gromkie oklaski, jak się okazało cała
mafijna rodzina nie była na tyle głupia aby znieważyć swego przyszłego bosa.
Nataniel
nadal trzymał Ester w swych ramionach gdy co przytomniejsi goście poczęli
składać im życzenia. Czuł na sobie wściekłe spojrzenie ojca i próbował
odrobinę stłumić swój triumf aby nie sprowokować prawdziwego przedstawienia .
Jeszcze nigdy nie czuł się tak dobrze, ale przecież to jeszcze nie koniec. Pora
na bezpośrednią konfrontacje z rodzicami. Zajęty swoimi myślami nie zauważył,
iż Ester przejęła funkcje gospodyni i z niepowtarzalnym urokiem poczęła
rozmawiać z gośćmi. Podchodzili do niej z wyczuwalną rezerwą, zerkając raz po
raz na dotychczasowego bosa który nie spuszczał z niej wzroku. Ester z gracją i
kulturą której nie powstydziłaby się księżna bawiła rozmową co odważniejszych
zebranych i widać było, że zaskarbiła sobie ich przychylność. Całkowicie
przejęła kontrole spychając Nataniela na boczny tor, lecz nie to było jej
celem. Rodzice Nataniela, to o nich jej chodziło. Wiedziała co zaplanował jej
narzeczony i wiedziała też jak pokrzyżować mu plany. Nie przestając się
uśmiechać skierowała się w stronę nadal zdezorientowanej głowy Rodziny
Cassatello. Ani przez chwilę nie dała po sobie poznać, iż obchodzi ja to co o
niej myślą.
–Państwo
Cassatello, niezmiernie mi miło iż mogę w końcu poznać państwa osobiście,
Nataniel tyle mi o Was opowiadał.- mówiąc to wyciągnęła dłoń aby przywitać się
z Don Diegiem.
Popatrzył
na nią lecz nie odwzajemnił grzecznościowego zwrotu, nie podał jej też ręki.
Musiała odrobinę przyśpieszyć swoje wystąpienie bowiem zauważyła iż Nataniel
skierował swe kroki w ich stronę. - Państwo wybaczą nie chciałam być aż tak
bezpośrednia, nie przyzwyczaiłam się jeszcze do panujących tu zwyczajów. Mam
nadzieję, iż państwa nie uraziłam?-
Niespodziewanie
Nataniel wszedł jej w słowo - Ojcze widzę, iż poznałeś już moją narzeczoną.-
Don
Diego nie wytrzymał - Co to wszystko ma znaczyć? I skąd ty ją do kurwy nędzy
wytrzasnąłeś? Jeśli chciałeś wyprowadzić mnie z równowagi to gratuluję udało ci
się a teraz zakończ ten cyrk.-
-
Ależ Ojcze, nie wypada tak się zachowywać w towarzystwie dam.-
-
Nie będziesz mnie uczył co wypada a co nie. Za chwilę przedstawię twoją
prawdziwą narzeczoną, radzę do tego czasu zająć się tą oto osobą abym nie
musiał tego robić sam.-
Nataniel
już miał odpowiedzieć, lecz Ester go uprzedziła i z cała elokwencją na jaką
mogła sobie pozwolić odrzekła z udawanym wzburzeniem: - Z całym szacunkiem, ale
cały czas tutaj jestem i nie musicie mówić o mnie w trzeciej osobie. Może i nie jestem
jedną z córek Pana przyjaciół i nie pochodzę z zamożnej rodziny ale znam swoją
wartość i nie pozwolę się obrażać. Jesteśmy z Natanielem szczęśliwi i nikt nam
tego nie odbierze, nawet despotyczny ojciec za którego Pan pragnie uchodzić –
posługiwała się perfekcyjnie włoskim co odrobinę zaskoczyło Nataniela- Jeśli
cokolwiek Panu we mnie przeszkadza proszę mi to powiedzieć wprost, nie mam
niczego do ukrycia i nie wstydzę się tego kim jestem. -
Don
Diego zirytowany słowami dziewczyny nie wytrzymał i gniewnie ryknął na cały
głos – Jak śmiesz się tak do mnie zwracać? Nie wiem skąd mój syn cię wytrzasnął
ale długo nie zagrzejesz tu miejsca- mówiąc to kiwną głową na ochroniarzy
podążających w ich kierunku.
Ester
nie dawała za wygraną - Ależ kochany teściu nie chcesz chyba aby twoja przyszła
synowa i matka twoich wnuków została wyprowadzona z przyjęcia w
eskorcie ochrony. Gdzież podziały się twoje dobre maniery? A co do pytania o
miejsce w którym się poznaliśmy, to twój ukochany syn kupił mnie sobie na
licytacji w Czarnej Dalii. Przeznaczenia nie zmienisz, trzeba się z nim
pogodzić.-
W
pomieszczeniu zapanowała cisza, nikt nie odważył się poruszyć lub chociażby
głośniej odetchnąć. Wyraz twarzy Don Diego wyrażał chęć mordu. Wszyscy czekali
na rozwój sytuacji gotowi w każdej chwili ewakuować się w bezpieczne
miejsce. – Brać ją, sam się nią zajmę gdy tylko skończę rozmowę z mym
pierworodnym – sześciu ochroniarzy skierowało się w stronę Ester
z głupawymi uśmiechami na twarzy.
-
Ojcze, nie zapominaj się, jesteśmy w moim domu a to moja narzeczona- Nataniel
wyraźnie przestraszony rozwojem sytuacji próbował ratować sytuację. Wiedział,
że Ester na niczym nie zależało, szczególnie na życiu ale tego się po niej nie
spodziewał.
Ochroniarze
znaleźli się zaledwie o krok od Ester gdy ta powoli lecz stanowczo uniosła dłoń
w geście obrony. - Spokojnie Panowie chyba aż tylu z was nie potrzeba aby
unieszkodliwić bezbronną dziewczynę? Jestem tak zapominalska całkowicie
wyleciało mi z głowy, iż nie złożyłam jeszcze jubilatom życzeń i nie wręczyłam
prezentu- mówiąc to sięgnęła do przepięknej broszy przypiętej do sukni i z w
wielką ostrożnością odpięła ją od niej.
-
Długo myślałam nad prezentem, nie byłam do końca przekonana jak dokładnie
chcielibyście zginąć – po sali przeszedł nerwowy szept – w końcu doszłam do
wniosku, iż najbardziej spektakularnym odejściem całego mafijnego klanu będzie
po prostu wysadzenie was w powietrze - mówiąc to w kółko pocierała bogato
zdobioną broszę. Z niespotykaną szybkością i okrzykiem przerażenia wśród części
z zebranych odwróciła się w kierunku jednego z ochroniarzy który miał
zamiar rzucić się na nią od tyłu - jeśli zbliżysz się jeszcze chodź o milimetr
zdetonuję ją szybciej niż myślisz i radzę przestać celować do mnie z broni
palnej chyba, że aż tak bardzo spieszy się wam na tamten świat – Don Diego
kiwną głową i dało się słyszeć szelest opuszczanego uzbrojenia.
-
Jesteście strasznie zdenerwowani, trwa przyjęcie powinniście się dobrze bawić –
gestem dłoni dała znak orkiestrze aby zaczęła grać- jak na Titanicu, co?-
roześmiała się z tego porównania i skierowała swe kroki w kierunku Nataniela
-
Kochanie, chciałbyś coś dodać? –
Nataniel
nie odrzekł ani słowa, lecz w jego oczach dojrzała strach.
–
Nie znacie się wcale na żartach – mówiąc to rzuciła brosze w kierunku
ochroniarzy. W pomieszczeniu wybuchła panika, większość z gości rzuciła się na
podłogę próbując osłonić się przed siłą rażenia, pozostali pobiegli w kierunku
drzwi mając nadzieje na ratunek. Lecz wybuch nie nastąpił. Ester stojąc na
schodach wybuchła śmiechem.
–
Naprawdę nie znacie się na żartach, jak mogłabym zrobić krzywdę swojemu
ukochanemu i jego rodzinie. Musicie odrobinę wyluzować. Stres wpływa negatywnie
na długość życia. A teraz zapraszam panów z ochrony, możecie mnie w końcu
wyprowadzić, postaram się nie stawiać oporu.-
Po
tych słowach upokorzeni bosowie i ich towarzyszki poczęli wstawać z marmurowej podłogi i niepewnie z
drżeniem w głosie żartować z całej sytuacji. Ester dobrowolnie podała dłoń jednemu
z ochroniarzy który z wściekłością chwycił ją wykręcając za plecy i
szarpnięciem popchnął w kierunku drzwi.
– Panowie, nie ładnie tak traktować narzeczoną
przyszłego Dona. A ja chciałam oszczędzić wam sprzątania, ale cóż, nic na siłę.
Ładunek eksploduję za 9, 8, 7 – z uśmiechem na ustach rozpoczęła odliczanie,
jednak żaden z ochroniarzy nie zareagował na jej słowa, więc zaczęła mówić
głośniej
-
6, 5 – wszyscy zebrani popatrzyli po sobie nie pewni czy nadal żartuję, nie
chcieli ponownie okazać się tchórzami
–
4 – Nataniel nie wytrzymał i z wprawą byłego żołnierza chwycił broszę i cisną
nią przez uchylone witrażowe okno. Ester nie przestając się uśmiechać
dokończyła odliczanie
-
3,2,1 i ….-
Huk eksplozji rozdźwięczał w jej uszach a
potem nastała nicość….

Bardzo dobre opowiadanie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że udało Ci się przebrnąć przez wszystkie wcześniejsze rozdziały "książki";-) Jeśli nie serdecznie do tego zachęcam ;-) Fajnie, że Ci się spodobało i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej ;-)
UsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)Ester jest dla mnie wzorem kobiety, mam na myśli, że idealnie umie się wpasować w daną sytuacje, mimo że nie jest dla niej przyjazna
OdpowiedzUsuńŚwietne!!! Nie mogę się doczekać kolejnych części !!
OdpowiedzUsuńDziękuję, że wciąż ze mną jesteście;-) I ciesze się niezmiernie, że się podobało ;-)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu mogę powiedzieć tylko jedno słowo - kurde :)
OdpowiedzUsuńKiedy dalsza część?! ����
OdpowiedzUsuńW przyszłym tygodniu postaram się coś dodać ;-)
OdpowiedzUsuńTo świetnie ,już nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie! Życzę sukcesów! ;D Ale mała uwaga: czcionka nie jest taka sama w całym tekście i jak kończy Pani wypowiedź bohatera, to nie powinna Pani wstawiać "-" (chyba, że się mylę to proszę mnie poprawić). Poza tym SUPER!
OdpowiedzUsuń