![]() |
| http://static.prsa.pl/images/978c9608-21cf-481d-95e1-a592a3319692.jpg |
Minęło
kilka tygodni odkąd Nataniel zaginął bez wieści nie dając znaku życia. Gdy
tylko wśród stowarzyszenia rozeszła się wieść o jego zniknięciu i o losach jego
narzeczonej doszło do nieformalnego rozłamu na zwolenników Don Diega i
Nataniela. Ci drudzy czekali na powrót nowego Dona gotowi pomóc mu przejąć
władzę, którą Don Diego obiecał już kolejnemu synowi.
Nataniel
nie mógł poradzić sobie z zaistniałą sytuacją, szczególnie z faktem iż śmierć
Ester odcisnęła na jego sumieniu piętno którego nie był w stanie znieść. Dla
dobra ogółu postanowił odreagować z dala od kontenerów wypełnionych po brzegi
śmiercionośną bronią, które kusiły go aby z nich skorzystać. Z doświadczenia
wiedział, że nie poradzi sobie topiąc smutki w alkoholu. Zdecydował więc
ponownie zaciągnąć się do wojska aby wyruszyć na misję i bez jakichkolwiek
skrupułów powybijać skurwysynów przypominających mu do złudzenia własną
rodzinę.
Minęło
kilka długich miesięcy. Nataniel wysiadł z samolotu pełnego żołnierzy. Wrócili
do domu, wprawdzie nie wszyscy w jednym kawałku, za to z honorem i dumą. Przeżyli
a to było najważniejsze. Czekały na nich rodziny i przyjaciele. Witali ich jak
bohaterów, co słusznie im się należało. Nataniel
jako jedyny samotnie oddalił się od idylistycznego obrazka, czuł na
sobie współczujący wzrok towarzyszy broni i pragnął jak najszybciej odciąć się
od tego całego zamieszania. Gdy wrócił z pierwszej misji czekali na niego
rodzice, rodzeństwo i cała masa nieznajomych mu osób. Teraz nikt na niego nie
czekał. Jeden jedyny raz podczas całego wyjazdu miał sen, właściwie koszmar.
Sceneria była ta sama, samolot, zapłakane ze szczęścia rodziny witające swych
synów, ojców, braci. I ONA. Biegła do niego trzymając w ramionach niemowlę.
Była tuż tuż gdy niespodziewanie zamarła. Jej oczy zrobiły się szkliste a twarz
zastygła w grymasie przerażenia. Upadła na kolana. Z wielkim trudem wyciągnęła
przed siebie ręce próbując odsunąć od siebie dziecko, lecz gdy tylko tu
uczyniła wokół niej wybuchł ogień. Nikt
nie reagował, a on sam nie mógł się ruszyć. Patrzył tylko jak kawałek po
kawałku opadają z niej strzępy zwęglonej tkanki mięśniowej a niemowlę przy jej
piersi spogląda na niego pustymi oczodołami. Jej krzyk dźwięczał mu w uszach za
każdym razem gdy zamykał oczy. Nie mógł odgonić od siebie tej myśli. Kilkakrotnie
podczas ostrzału jego oddziału, gdy myślał, że nastał już jego koniec wydawało
mu się, że słyszy jej płacz i wołanie o pomoc. Obiecał wtedy sobie, że jeśli
tylko przeżyję odpłaci ojcu za jej śmierć.
Kolejna misja zmieniła go, jego rodzina
myślała, że po ostatniej stał się szalony, ciekawe co powiedzieliby o nim
teraz. Może niedługo będą mieli okazję zrewidować swoje poglądy. Pora na powrót
w wielkim stylu. Strzeżcie się, nadchodzę…
………………………………………………………………………….
Wrócił
do domu późną nocą. I tam czekała na niego nie lada niespodzianka. Wokół
rezydencji tłoczyło się kilkudziesięciu uzbrojonych po zęby ochroniarzy a ponad
betonowym ogrodzeniem rozciągnięto drut kolczasty.
-
Proszę, proszę czyżby ktoś jednak spodziewała się mojego powrotu. Nie liczyłem
na aż tak huczne przyjęcie-
Kilkanaście
pół automatów skierowało się w jego stronę. – Rusz się a odstrzelę ci łeb przy
samej dupie! -
Nataniel
bez żadnych oznak zdenerwowania, odrzucił swój plecak w kierunku ochrony i z
uśmiechem na twarzy uniósł ręce w geście poddania
-
Czyżbym już tu nie mieszkał? Nikt nie powiadomił mnie o wyprowadzce -
Mężczyźni
spojrzeli po sobie niepewnie, lecz nie ruszyli się z miejsc.
-
Proszę, proszę kogóż moje piękne oczy widzą. Czyżbyś zmartwychwstał? – Jacob z
szelmowskim uśmiechem wysunął się zza jednej z rzeźb usytuowanych w ogrodzie. –
Tęskniliśmy za tobą, braciszku. –
Jak
na zawołanie wszystkie karabiny znalazły się w stanie spoczynku.
-
No chodźże, nie daj się prosić o buziaka – Jacob i Nataniel wpadli sobie w
ramiona tuląc się jak małe dzieci.
-
Zechciałbyś mi wyjaśnić gdzieś się do
kurwy nędzy podziewał? Sądząc po mundurze to nie masz pojęcia co tu się działo-
-
Nie przesadzaj, nie mogło być aż tak ciekawie? –
-
Podsumujmy, zostałeś wydziedziczony, Tomas, twój przygłupawy młodszy braciszek
ma zostać następca Dona a w mieście panuje chaos spowodowany rozłamem naszej
mafijnej rodzinki. I to chyba na tyle z ważniejszych spraw. Resztę omówimy przy
kolacji, pewnie jesteś głodny?-
-
Taaaa, sama kolacja chyba nie wystarczy. Zorganizuj kilka dziewczyn do
towarzystwa, celibat mi nie służy, zrobiłem się przez niego zbyt nerwowy. Jak
myślisz, pora skończyć z żałobą po niedoszłej małżonce? – Nataniel powiedział
to z taką nonszalancja i obojętnością iż mogło się wydawać, że zapomniał
dlaczego zniknął na tych kilka miesięcy. Z całych sił starał się zachowywać
normalnie, nie okazywać emocji które prawie go zgubiły, lecz Jacob był jego
prawdziwym przyjacielem i powrót Nataniela do roli bezwzględnego mafioso jakoś
do niego nie przemawiał.
-
Gdybym był na twoim miejscu pieprzyłbym się na lewo i prawo jak za dawnych
czasów. Nie musisz prosić mnie o rozgrzeszenie. Nie jesteś jej nic winien. Była
tylko kolejną zabawką która niepilnowana narobiła niezłego bałaganu. Czyż nie?
– Jacob skończył swoją wypowiedz, mimo gniewnego spojrzenia Nataniela.
Wiedział, że go uraził ale wydawać by się mogło, że tylko on zdawał sobie
sprawę jak ważny jest teraz wizerunek Nataniela. Nataniela który budzi strach i
respekt a nie zranionego szczeniaka. – Chodź, musimy obgadać kilka kluczowych
spraw. Panienki też się znajdą, do wyboru do koloru.-
Jacob
i Nataniel przegadali całą noc obmyślając strategie przejęcia władzy i wpływów, lecz ani razu nie wspomnieli o wydarzeniach
sprzed kilku miesięcy. Całe
przedstawienie odegrane przed ochroną było na pokaz. Jacob znał Nataniela i
musiałby być ślepy żeby nie zauważyć jak się zmienił, nie chciał robić mu
nadziei powtarzając plotkę która od niedawna krążyła po mieście. Postanowił, ze
zaczeka z tym do chwili powrotu jego najemnika z rekonesansu. Jeśli plotki
okażą się prawdą w mieście rozpęta się istne piekło.
Kilka
kolejnych dni upłynęło w bardzo szybkim
tempie. Zwolennicy Nataniela zadeklarowali pomoc w odzyskaniu przez niego
władzy oczywiście za rozsądne przywileje. Gdyby doszło do starcia siłowego
Nataniel miałby przewagę, lecz planował rozegrać to inaczej. Znał tajemnice
ojca i to powinno wystarczyć na zniszczenie go i jego popleczników. Musiał
tylko poczekać na dogodny moment. Był
pewien, że ojciec usłyszał już o jego powrocie, wystarczy maleńki punkt zapalny
a wszystko rozstrzygnie się raz na zawsze.
Późnym popołudniem w kolejną rocznicę
urodzin, Nataniel siedział samotnie w swoim gabinecie popijając najlepszą
szkocką i rozmyślając o swoim życiu. Znowu miał koszmary. Śnił o niej, tym
razem widział jej twarz spływającą krwią i łzami gdy pochylała się nad
zakrwawioną pustą kołyską w ręku trzymając nóż rzeźnicki z kolekcji Ojca.
Bezsenność dawała mu się we znaki, gdy tylko zamykał oczy wszystko wracało.
Wiedział, że długo tak nie pociągnie. Kolejne rozmyślania nad sensem życia
przerwało mu pukanie do drzwi.
-
Wejdź Jacobie, nie musisz sprawdzać, nie strzeliłem sobie w łeb, za bardzo
sobie cenie moje popieprzone życie-
-
Skoro tak twierdzisz to przestań zachowywać się jak zombi i zakończ w końcu to co zacząłeś –
-
Mówisz o czymś konkretnym, czy gramy w kalambury? –
-
Pora na odzyskanie tego co ci się należy-
-
A już myślałem, że karzesz mi to przeciągać do usranej śmierci, cóż skłoniło
cię do zmiany zdania?-
Jacob
usiadł w fotelu naprzeciwko Nataniela i z kamiennym wyrazem twarzy odrzekł: Mam
dla Ciebie unikatowy prezent urodzinowy. Wprawdzie jest trochę kłopotliwa, strasznie
uparta i wprost działa mi na nerwy ale
jakoś ją zniosę. Czego nie robi się dla brata. – umilkł na chwilę, po czym
dokończył swój wywód –Znalazłem Ester-
Nataniel
nie zareagował, widział, że Jacob coś do niego mów ale nie mógł zrozumieć sensu
wypowiadanych słów. W końcu się odezwał, jego głos wyprany był z emocji – To
nie jest temat do żartów. Było, minęło.-
-
Czyżby? Nie zapominaj że znam cie lepiej niż ty sam i nie wciskaj mi kitu. Ona
żyje.-
-
Ojciec nie pozwoliłby jej żyć-
-
Wybacz źle to ująłem, ona egzystuję bo życiem trudno nazwać stan w którym
obecnie się znajduję –
Nataniel
spojrzał na Jacoba dziwnie zamglonym wzrokiem – Nie przeżyję tego po raz
kolejny. Nadzieja jest najgorszą kurwą, nie budź jej.-
-
Nie robiłbym ci nadziei gdybym nie miał pewności. Jest coś jeszcze o czym
powinieneś wiedzieć.- Jacob zawahał się a jego wzrok powędrował ku witrażowemu
oknu
-
Wydusisz w końcu z siebie to co masz do
powiedzenia czy mam ci w tym pomóc? Ostatnio jesteś strasznie przewrażliwiony
na moim punkcie, nic mi nie jest i przestań mi wmawiać, że aż tak bardzo się
zmieniłem –
-
Zmieniłeś się. Albo raczej powinienem powiedzieć, że to ona Cię zmieniła. I po
dziś dzień nie mogę sobie wybaczyć, że do tego dopuściłem. Cóż, stało się, mój
błąd, ale nie o tym chciałem gadać. -
Jacob uniósł się niespiesznie z fotela i otworzył drzwi - ANN wejdź
proszę –
Do
gabinetu weszła młodziutka dziewczyna, Nataniel był pewny że gdzieś już ją
kiedyś widział. Z paniką w oczach niepewnie spojrzała na Jacoba.
-
Czy my się skądś nie znamy?- Nataniel zadał nurtujące go pytanie lecz nie
spodziewał się takiej reakcji dziewczyny. Speszona cofnęła się w kierunku drzwi
gotowa w każdej chwili wybiec z pomieszczenia – nerwową cisze przerwał Jacob -
Była pokojówką Ester. Powtórz Natanielowi to co powiedziałaś mi.-
-
Panienka Ester żyje, lecz ma się nie
najlepiej. W dalszym ciągu jest więźniem Pana Ojca , który zrobił z niej swego
typu zabawkę – ostatnie słowo wypowiedziała z wyrazem obrzydzenia na twarzy.
Nataniel słuchał nie odrywając od niej wzroku. – Pański ojciec lubi zadawać jej
ból i słuchać jak błaga go aby przestał. -
–
Błaga mówisz? Chyba nie mówimy o tej samej osobie?-
-
Nie błaga dla siebie, tylko dla dziecka które nosi pod sercem…. pańskiego
dziecka – W gabinecie nastała cisza, lecz Nataniel słyszał tylko jedno słowo
które echem odbijało mu się w głowie: dziecko, dziecko, dziecko, dziecko.
-
Zostaw nas samych. Bądź w pobliżu może będziemy Cię jeszcze potrzebować- Jacob
otworzył drzwi i skinieniem głowy dał Ann znak do wyjścia. Ann bez ociągania i
z wyrazem ulgi na twarzy zniknęła za dębowymi drzwiami. Jacob nie ośmielił się
wypowiedzieć choćby jednego słowa, bał się o Nataniela, nie takiej reakcji się
spodziewał.
Nataniel
siedział w swoim fotelu wpatrując się tępo w drzwi. Jacob miał wrażenie jakby
zapadł się w sobie, jego twarz poszarzała a z oczu całkowicie znikł żar.
Siedzieli tak dobre kilkanaście minut.
-
Nie powinienem ci tego mówić- głos Jacoba rozbrzmiał echem po gabinecie
wyrywając Nataniela z transu.
Nataniel
roześmiał się i z niedowierzaniem pokręcił głową - Mógłbym zostać ojcem, ale
moja narzeczona, która jakimś cudem wciąż wygrywa w chowanego z kostuchą, jest torturowana przez mojego sadystycznego
tatusia, który zapewne pozwoli jej urodzić tylko po to aby zabić ją i dziecko
na moich oczach. Żyć nie umierać. Powinniśmy nakręcić telenowelę, na pewno
starczyłoby nam pomysłów na kilka sezonów. -
-
Dobrze się czujesz? Jakby co zarezerwowałem Ci już miłą miejscówkę w klinice
dla obłąkanych. Mam ich numer w szybkim wybieraniu, jeden klik i jedziesz na
wycieczkę w eleganckim ubranku. Dzwonić czy sam się ogarniesz?- Jacob
zażartował lecz można było wyczuć rezerwę z jaką to zrobił, jakby nie był do
końca pewny czy owa wycieczka nie byłaby najlepszym rozwiązaniem w zaistniałej
sytuacji.
-
Bardzo zabawne. Uśmiałem się jak nigdy w życiu.
Mogę wiedzieć dlaczego jeszcze tu stoisz? Rusz się, idziemy po Panią
Cassatello i mojego pierworodnego- Natanielowi uśmiech nie schodził z ust,
spodziewał się w jakim stanie znajdzie Ester ale z tego co powiedziała
pokojówka istniał choć cień szansy na to że przeżyje i urodzi jego dziecko.
Dziecko o którym miał koszmary do których nikomu się nie przyznał. Kilka razy
miał ku temu okazję ale za każdym razem gdy rozpoczynał rozmowę z Jacobem
słyszał w głowie jego rechot i gadkę o zabobonach i innych głupotach. Klepną
więc Jacoba przyjacielsko po plecach i prawie siła wypchną go za drzwi
-
Z tym pierworodnym to bym nie przesadzał, drogi przyjacielu, z tego co się
orientuję masz ich pełno w każdym mieście-
-
Wiesz, że cię kocham ale moja cierpliwość ma swoje granice, więc mnie nie
prowokuj. A co do moich bękartów to chyba do ciebie należała kontrola ich
narodzin. Nie sądzisz? Czyżbyś chciał mi oznajmić, ze nie wywiązałeś się ze
swych obowiązków?
- Dobra, dobra nie łap mnie za słówka,
wiesz o co mi chodziło. Chodźmy już w
końcu po Ester. Niech ona się z tobą męczy. Ja po tym wszystkim lecę na płatny
urlop do Dubaju. I żebyś sobie nawet nie wyobrażał, ze będę robił za niańkę.-

fajne :)
OdpowiedzUsuńCudowne, nie moge sie doczekać ciagu dalszego! Nataniel jako ojciec? Zapowiada sie ciekawie
OdpowiedzUsuńŚwietne , nie spodziewałam się tego !
OdpowiedzUsuńKiedy dalsza część?!
OdpowiedzUsuńKochani niezmiernie mi miło, że wciąż ze mną jesteście i podobają się wam moje wypociny ;-) Kolejna część będzie dopiero we wrześniu ;-( Póki co wybieram się na zasłużone wakacje bez dostępu do internetu ;-) Życzę wam udanych wakacji i do zobaczenia we wrześniu ;-)
OdpowiedzUsuńJestem początkującą pisarką, mam za sobą kilka pierwszych opowiadań, teraz zaczęłam powieść o tematyce psychologiczno-fantastycznej.
OdpowiedzUsuńBedę wdzięczna za każdą opinię postronnych osób. Są dla mnie niezwykle ważne.
Lubię czytać chętnie odwdzięczę się :)
Ukryci. Więźniowie iluzji.
Zapowiedź książki. Wejdziesz, nie wyjdziesz.
Świat stoi nad przepaścią. We wszechogarniającym kryzysie wartości ludzie pozbawieni przewodników umierają.
W chaosie rośnie zagrożenie ze strony dżihadystów, jednak czy to ich powinniśmy się obawiać najbardziej?
Ukryci zostali powołani, by zaprowadzać ład, pokój i dobro między ludźmi.
Jednak okazuje się, że Moc ma dwie strony: Dawania i Zabierania.
Którą ostatecznie wybierze Szarlin Melania Drucka?
Czy odgadnie tożsamość prawdziwych ukrytych?
Czy pokona zasłonę iluzji?
Uważaj. Nic nie jest takim, jakim się wydaje.
Ps. To nie spam. To zachęta ;D
Jeśli jeszcze będziesz coś pisać, zostaw ślad na moim blogu autorskim, wpadnę ;)
ukryci-wiezniowie-iluzji.blogspot.com
Była. Czytała. I "niestety" wpadła. Zamiast pisać swoje czyta Twoje ;-) To chyba coś znaczy ;-)
UsuńZapowiada się coraz ciekawiej :D Czekam na ciąg dalszy, pozdrawiam i życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa ;-) Wena jest, a ciąg dalszy coraz bardziej zaskakuję... (nawet samą autorkę ;-) )
OdpowiedzUsuń