![]() |
| http://vignette1.wikia.nocookie.net/gothic/images/3/35/Lochy_zamkowe_w_G%C3%B3rniczej_Dolinie_%28Wasteland%29.png/revision/latest?cb=20150329001637&path-prefix=pl |
....Don Diego nie spodziewał się, iż
Nataniel wykona pierwszy ruch. Całkowicie zaskoczyła go również liczba
zwolenników jego wydziedziczonego syna. Nie była to wyrównana walka, większość
starej gwardii poddała się bez konieczności użycia siły, wychodząc z założenia iż
liczą się tylko interesy, nie ważne z kim prowadzone.
Oczywiście
nie obyło się bez ofiar, lecz każda ze stron liczyła się z taką możliwością,
lecz póki co długoterminowe konsekwencje nie miały dla Nataniela żadnego
znaczenia. Jedyne co się liczyło to odnalezienie Ester, a żeby to zrobić musiał
skonfrontować się ze swoją familią i nie miał co do tego żadnych wyrzutów
sumienia.
……………………………………………………………………………...
Ester
leżała skulona na swoim posłaniu. Po tak długim czasie materac przesiąknął
wilgocią oraz wydzielinami jej ciała. Przyzwyczaiła się już do zimna i wilgoci
jaka panowała w pomieszczeniu w którym ją przetrzymywano. Nie zwracała już nawet uwagi na wszelkie
robactwo pełzające po ceglanych ścianach
a także po niej gdy za długo się nie poruszała. Otaczała ją
nieprzenikniona ciemność. Znajdowała się pod ziemią, i to zapewne głęboko ponieważ nie
dochodziły tam żadne dźwięki. Pomieszczenie musiało niegdyś pełnić funkcję cel
przeznaczonych dla niewolników, co uświadomiła sobie gdy została przykuta do
zardzewiałych łańcuchów zwisających z sufitu. Nie potrafiła określić dokładnie ile miesięcy tu spędziła, lecz
sądząc po wielkości jej brzucha mógł być to już ósmy miesiąc. Czuła się
fatalnie. Musiało już minąć kolejne kilka dni odkąd po raz ostatni dostała coś
do jedzenia. Zdarzało się to już wcześniej ale nigdy nie aż na tak długo. Ciało
odmówiło jej posłuszeństwa. Nie była już w stanie doczołgać się do ściany na
której zbierała się skraplająca się ciecz. Od ponad tygodnia było to jej jedyne
źródło wody pitnej. Może nie był to najlepszy pomysł na przetrwanie ale w
przebłyskach świadomości tylko to wydawało się racjonalnym postępowaniem. Po
raz kolejny jej ciałem wstrząsnął dreszcz, gorączka przybierała na sile. Zdawała
sobie sprawę jak musi wyglądać. Spędziła tu tyle miesięcy, poniżana,
maltretowana i głodzona. Wiele razy chciała się poddać, lecz nie mogła pogodzić
się z faktem iż dziecko umrze razem z nią. Wiedziała, że to niedorzeczne.
Przecież i tak żadne z nich nie przeżyje w tych warunkach. Nawet gdyby cudem
udało jej się urodzić. Nadal czuła jego ruchy. Tylko to pozwalało jej dalej
walczyć. Sen przynosił jej ukojenie. Śniła o życiu. Zwykłym, prostym życiu ze
swoim dzieckiem i mężem u boku, w małym mieszkanku ze wścibskimi sąsiadami i
upierdliwą teściową. W jej marzeniach nie było ani Nataniela ani niczego z
koszmaru w jakim tkwiła. Jej szaleństwo osiągało poziom krytyczny. Często sama
zadawała sobie ból po to aby nie zapomnieć kim jest i że jeszcze żyje. Gdy ją
tu wtrącili miała liczne skaleczenia od odłamków szkła. Rany goiły się same
tworząc jątrzące szramy i blizny. Jeden z odłamków utkwił w okolicy serca czego
dowodem była jedyna opatrzona rana, pamięta iż dotykiem policzyła szwy, miała
ich 12. Rana powinna być śmiertelna, świadomość iż los po raz kolejny z niej
zadrwił, niszczyła ją. Przynajmniej jej oprawcy byli zadowoleni. Na początku
nie mogła przyzwyczaić się do panujących ciemności i nie wiedział kiedy
nadejdzie cios. Stopniowo jej zmysły wyczuwały zbliżające się
niebezpieczeństwo, lecz nie mogła go uniknąć. Miała łańcuchy na rękach i nogach
a także na szyi. Teraz bez trudu zsunęła je z wychudzonego ciała. Pozostała
jedynie obroża, wrzynająca się w ciało i ciążąca jej niemiłosiernie. Gdy tylko
zorientowała się, że jest w ciąży jej jedynym gestem obronnym było zasłanianie
brzucha. Od uciążliwego kopania i uderzeń tępymi narzędziami miała połamane
żebra i wiele innych kości. Część z nich udało jej się unieruchomić dzięki
czemu miały szansę się zrosnąć. W chwili obecnej nie była w stanie przypomnieć
sobie co jeszcze jej zrobili. W sumie nie miało to żadnego znaczenia. Jej umysł
przywoływał różne dziwne wizje. W jednej z nich była postacią z jej ulubionego
serialu która zamknięta w wieży zaczęła zjadać własne palce aby przedłużyć swe
bezsensowne życie które koniec końcem skończyło się na pieńku kata.
Zastanawiała się czy byłaby w stanie postąpić
tak samo. W sumie jednego palca i tak już nie miała. Don Diego uciął jej go
maszynką do przycinania cygara, gładząc ją jednocześnie po głowie i nucąc starą
włoską kołysankę. Nadal czuła ciepłą krew skapującą po jej udzie lecz była z
siebie dumna iż nie pozwoliła sobie chociażby na jęk bólu. Wtedy jeszcze
myślała iż jej prowokacyjne zachowanie zbliży ją do śmierci. Cóż, oczekiwania a
rzeczywistość to dwie różne sprawy.
Pogrążając
się w urojonych marzeniach początkowo nie zwróciła uwagi, iż coś się zmieniło.
Jej zmysły pracowały w zwolnionym tempie wyłapując tylko strzępki sygnałów z
otoczenia. Poczuła na ciele chłodny powiew powietrza. Czyżby ktoś w końcu sobie
o niej przypomniał? Wdychała łapczywie świeże powietrze, nie mogąc opanować
odruchu wymiotnego. Nie przeszkadzało jej nawet iż krztusząc się czuła iż
wyrywa sobie płuca. Ktoś był na schodach. Słyszała jego kroki. Ich echo
roznosiło się pomieszczeniu. Odgłosy przybierały na sile. Nie mógł być to jeden
człowiek, było ich co najmniej pięciu. Ester czekała. Właściwie nie miała nic
innego do roboty. Skuliła się jeszcze bardziej na swoim posłaniu, o ile było to
jeszcze możliwe, i z tępym wyrazem twarzy spoglądała w kierunku schodów na
których dostrzegła nikłe światło. Było jak iskierka która przeradza się w
płomień. Zamknęła oczy. Nie była w stanie się w nie wpatrywać. Pragnęła tego
lecz jej oczy w naturalny sposób odzwyczaiły się od światła i każda próba
otworzenia ich kończyła się okropnym bólem. Usłyszała głosy. Próbowała wyłapać
sens rozmowy, lecz jedyne co do niej docierało to urywki słów zniekształcone
echem. Byli blisko. Usłyszała jak ktoś szarpiąc za metalowe pręty jej celi
wypowiada jej imię. Było to najmilsze co ją ostatnio spotkało.
-
Ester – Nataniel z wyczuwalnym przerażeniem w głosie wychrypiał jej imię.
Znieruchomiała. Jej umysł znowu z niej drwił. Jeszcze chwila i się obudzisz i
znowu będzie bolało. To tylko sen. Obudź się, obudź się, no już, nie rób sobie
tego. Musisz się obudzić.
-Ester
– przeraźliwy krzyk przybierał na sile odbijając się od kamiennych ścian i
wwiercając się w jej mózg. Poczuła na sobie czyjś natarczywy dotyk. Ktoś nią
szarpał w kółko powtarzając jej imię. Nie mogła się poruszyć w sumie to nawet
tego nie chciała. Jej funkcje motoryczne skupiły się wyłącznie na oddychaniu co
było nie lada wyczynem. Jej ciało poddało się, jedynie cząstka świadomości
utrzymywała ją przy życiu.
-
Kocham Cię. Proszę, nie zostawiaj mnie. Wszystko będzie dobrze. – Ktoś szeptał
jej to do ucha jak mantrę. Nie była pewna czy mówi do niej czy próbuję
przekonać samego siebie.-
Pozostali
uzbrojeni mężczyźni oświetlali pomieszczenie latarkami z obrzydzeniem
spoglądając na Ester. Żaden nie wypowiedział chociażby słowa.
-
Wiedziałem do czego jest zdolny, ale coś takiego…- Jacob klęcząc obok Ester
wpatrywał się w jej wychudzone ciało i karykaturalnie wyglądający brzuch.
-
Przestań pieprzyć i pomóż mi to z niej zdjąć. Oddycha. Trzeba zabrać ją do
szpitala póki jest jeszcze szansa. – Nataniel drżącymi rękoma dotknął metalowej
obroży na szyi Ester. – Nie wiem jak ją zdjąć. Wrosła w ciało.-
Jeden
z mężczyzn stojących przy drzwiach celi chwycił za łańcuch i jednym szybkim
szarpnięciem wyrwał go ze ściany razem z mocowaniem. Zrobił to tak szybko, iż Nataniel
nie zdążył nawet zareagować. Histerycznie łapiąc powietrze zdążył jedynie
unieruchomić szyję narzeczonej przed kolejnymi ranami.
Ester
ponownie usłyszała krzyk. Chociaż bardziej przypominało to ryk zranionego
zwierzęcia. Hałas przybierał na sile. Chciała się go pozbyć z głowy lecz nie
mogła. Dłuższą chwilę zajęło jej uświadomienie sobie iż te nieartykułowane
odgłosy wydobywają się z jej gardła. Otworzyła oczy. Swoje trzęsące się ręce od
razu skierował na brzuch zasłaniając go.
Odruch obronny był silniejszy niż mogła to sobie wyobrazić. Adrenalina zrobiła
swoje. W niebywałym przypływie siły próbowała wyrwać się z czyichś ramion które
zacisnęły się na niej niczym szpony.
-
Ciiiiiiiiiii, to ja, musisz się uspokoić, chcemy ci pomóc. Proszę, pozwól mi
sobie pomóc. – ostatnie zdanie usłyszała tylko ona, lecz nie przyniosło ono
oczekiwanego efektu. – Ester jesteś bezpieczna, na górze czeka na ciebie mama,
musimy do niej iść. – Nataniel nie wiedział czy podziałało słowo mama czy fakt
iż powiedział to po Polsku lecz Ester
przestała się szarpać i ze łzami w oczach w nikłym przebłysku świadomości
wydusiła z siebie – dziecko, uratuj moje dziecko – po czym straciła
przytomność.
…………………………………………………………………………

boskie xd nie trzymaj nas dłużej w niepewnosci tylko dodaj kolejna czesc
OdpowiedzUsuń