piątek, 11 marca 2016

ODPOWIEDNIA NARZECZONA, cz. II



http://1.static.s-trojmiasto.pl/zdj/c/9/28/800x0/289890-Prawdziwa-ceremonia-jest-sam-akt-palenia-cygara.jpg
„… Po tygodniu nadszedł dzień w którym Nataniel miał dokonać wyboru, spośród zaprezentowanych mu dziewczyn. Z tej okazji,  zorganizowano przyjęcie w najlepszym klubie jazowym w mieście, którego Nataniel był właścicielem. Pojawiły się na nim wszystkie  kandydatki w towarzystwie swoich opiekunów. Oczywiście nie miały pojęcia w jakim celu zostały zaproszone. Gdyby któraś z nich została zaaprobowana, tego samego dnia jej rodzina musiałaby zgłosić na policji zaginięcie swej córki, która już nigdy nie miała szansy się odnaleźć.  Nataniel brylował w towarzystwie. Rozmawiał ze wszystkimi, żartował, obserwował i oceniał. Im dłużej trwało przyjęcie tym widoczniejsze było jego zdenerwowanie. Nic nie układało się po jego myśli. Fakt, dziewczyny były śliczne, lecz żadna nie nadawała się na jego żonę. Gestem dłoni przywołał do siebie jednego ze swych towarzyszy i rozkazał zakończyć cały ten cyrk. Sam ruszył w kierunku gabinetu oczekując w nim na konfrontację z nieudolnymi swatami.
W gabinecie panował mrok. Ściany wypełniała dźwiękoszczelna membrana pozwalająca odseparować się od gwaru panującego w sąsiednim pomieszczeniu. Nataniel nie zaświecił światła, z gracją lawirując pomiędzy meblami dotarł do dobrze wyposażonego barku. Wyjął z niego pełną butelkę Jacka Danielsa i nalał do szklanki. Włączył zabytkowy gramofon z którego popłynął ponadczasowy jazz. Powoli kosztując trunku usiadł w ogromnym skórzanym fotelu i wyłożył nogi na mahoniowe rustykalne biurko. Sącząc wyborną whiskey próbował skupić myśli. Wybór żony miał być tylko formalnością a okazał się katastrofą. Czuł, że cały ten casting od samego początku nie miał szansy powodzenia.
Z rozmyślań wyrwało go stanowcze pukanie do drzwi. –Wejść-  Wiedział, że osoba znajdująca się za drzwiami nie miała szans na usłyszenie ale nie ruszył się z miejsca. W myślach policzył do pięciu i drzwi otworzyły się. Stanął w nich jego wierny i oddany współpracownik, któremu zlecał najważniejsze zadania, a prywatnie przyjaciel na którym jeszcze nigdy się nie zawiódł, Jacob. Byli nierozłączni od dzieciństwa, ojciec Nataniela przygarnął Jacoba po śmieci jego rodziców gdy chłopak miał zaledwie dziewięć lat. Nataniel traktował go jak brata z którym dzielił dole i niedole. Miał z nim o wiele lepszy kontakt niż z własnym rodzeństwem. Gdy dorośli wstąpili razem do wojska i wyjechali na misję. To co tam przeżyli zmieniło ich na zawsze. Po powrocie Nataniel począł kontynuować wdrażanie się do przejęcia interesu mianując Jacoba swoją prawą ręką i powiernikiem. – Chciałeś się z nami spotkać – stwierdził rzeczowo Jacob zapalając światło. Za nim do gabinetu weszło jeszcze pięciu „swatów”. Nataniel zamrugał chwilowo oślepiony. Gdy odzyskał ostrość widzenia machnął na przybyłych ręka wskazując im skórzane kanapy. Usiedli aby w napięciu oczekiwać na wybuch gniewu Nataniela. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Nataniel cicho wtórując  melodii dobiegającej z gramofonu, w melancholijnym nastroju wpatrywał się w złocisty trunek trzymany w dłoni. Nie podnosząc głowy zapytał – Jakieś pomysły Panowie? No nie róbcie takich min, przecież nie gryzę. Oczekuję wsparcia swoich przyjaciół, więc wytłumaczcie mi co poszło nie tak. –
- Szef wybaczy, ale każda pasowała do wytycznych. Młoda, piękna, zdrowa, sierota lub nieposiadająca rodziny która by jej szukała, nie zamożna, nie sprawiałaby problemów i zrobiłaby wszystko dla bogatego i wpływowego męża. Ideał naiwności. Więc jest to świetne pytanie,  które szef powinien zadać sobie.- Nataniel uśmiechnął się pod nosem i kręcąc głową zapytał jeszcze raz – Może ktoś ma jakieś sensowne pomysły, za które nie będę miał ochoty strzelić mu w łeb z bazuki? –
- Może zamiast whiskey zaparzę Ci melisy?- Jacob jako jedyny zwracał się do Nataniela po imieniu – złość piękności szkodzi, nabawisz się zmarszczek i żadna cię nie zechce.- Nataniel roześmiał się w głos. - Więc przyjacielu,  mogę liczyć chociaż na ciebie?- z zadowolenie na twarzy Jacob odparł - Właściwie istnieje pewna opcja. Jestem święcie przekonany, że Ojciec będzie wściekły a my się porządnie zabawimy. Zainteresowany?- Nataniel spojrzał na pustą już szklankę i na pozostałych  mężczyzn -Panowie może na rozluźnienie atmosfery zechcecie do mnie dołączyć? Popatrzyli po sobie niepewnie, pracowali u Nataniela prawię od 8 lat, wprawdzie byli jego chłopcami na posyłki ale też  właścicielami dobrze prosperujących biznesów które  im zlecił. Szanował ich jako ludzi ale gdy wpadał w furie stawał się nieobliczalny. – No nie dajcie się prosić, chyba nie pozwolicie mi pić samemu? Barek jest do waszej dyspozycji- mówiąc to wyjął aromatyczne kubańskie cygaro z bogato zdobionego humidoru, przesuwając go w stronę zebranych – częstujcie się. Mężczyźni widocznie odetchnęli i zajęli się napełnianiem szklanek. Nataniel zwrócił się do Jacoba- A więc bracie kontynuuj,  zaintrygowałeś mnie-. Jacob pewny siebie, rozsiadł się wygodnie w fotelu i zaczął mówić
- Zapewne  wszyscy kojarzymy Czarną Dalię? Ciekawe i eleganckie miejsce, unikalny klimat, piękne dziewczyny.- Zebrani przytaknęli mu z aprobatą
– Chcesz mnie zeswatać z dziwką? Gratuluję nietrafionego pomysłu-
- Czy ty zawsze musisz negować to co mówię, daj mi skończyć potem sobie ponarzekasz. Na czym to ja skończyłem? A tak, jak już mówiłem w owym przybytku rozkoszy trzy razy do roku odbywa się licytacja podczas której można wynająć sobie damę na wyłączność zazwyczaj na miesiąc. Sprowadzane są one z różnych zakątków świata specjalnie na tą okazję, w zależności od preferencji klientów. Jeśli wygrasz możesz robić z nią co tylko chcesz.
- Kontynuuj-
- Mamy dobrą passę. Owa rozsławiona licytacja odbędzie się za dwa dni i z rzetelnego źródła wiem, że znajdą się na niej same perełki. Przechodząc do sedna, jedziemy tam, kupujemy ci odpowiednio wytresowaną narzeczoną  z którą się ożenisz. I wszyscy będą zadowoleni, no może prawie wszyscy. Pewne obiekcje co do swojej synowej zapewne będzie miał Don Diego no i Charli  któremu ubędzie towaru, ale z pewnością będzie niezwykle uradowany gdy zaszczycisz go swoja obecnością. Chyba nie mieliście jeszcze okazji na dłuższą konwersację?- Nataniela rozpierał dobry humor, co w większej mierze było efektem zbyt wielu promili, uniósł rękę w której trzymał szklankę i zawołał:
- Panowie, chyba już wiecie jak spędzimy piątkowy wieczór. Chciałbym wznieść toast za moją przyszłą żonę i za nieocenionego przyjaciela, ratującego mi dupę…”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz