wtorek, 6 grudnia 2016

SPOTKAMY SIĘ W INNYM ŻYCIU....CZ.2


http://www.wkinach.eu/wallpapers/d/usta-czerwone-szminka.jpeg

Zawsze marzyłam, że tu przyjadę, wiesz? Wyobrażałam sobie siebie spacerującą tymi brukowanymi uliczkami bądź popijającą najlepszą kawę gdzieś w zaciszu tych wiekowych klubów z duszą, słuchając jazzu. Jak widać marzenia się spełniają – Ester uśmiech nie schodził z ust. Podążała wzdłuż głównej ulicy dzielnicy francuskiej i z zapartym tchem chłonęła urok Nowego Orleanu.

 Jacob, od chwili opuszczenia willi, nie odezwał się do niej ani słowem, podobnie jak reszta obstawy, która niezauważenie ich ochraniała. Wyglądali jak turyści, Ester miała na sobie zwiewną letnią sukienkę, kapelusz z ogromnym rondem i okulary przeciwsłoneczne zasłaniające większą część jej twarzy. Jacob w swojej hawajskiej koszuli i szortach sprawiał, iż przychodziły jej na myśl kawały o polakach na wakacjach. – Brakuję ci jeszcze tylko sandałów i skarpetek i poczułabym się jak w domu. No nie bądź taki, chociaż udawaj, że ze mną rozmawiasz. Chyba nie chcesz, aby ktokolwiek nas „rozpracował” tylko, dlatego, że się na mnie obraziłeś. Zachowujesz się jak dziecko drogi przyjacielu-
- Od, kiedy to jesteśmy przyjaciółmi, moja droga? Jesteśmy tu tylko, dlatego, że mam dobre serce i nie powiedziałem Natanielowi prawdy. –
- Uwielbiam to twoje poczucie humoru, jest takie wyszukane. Chcesz prawdy? Możemy zrobić mała konfrontację tuż po powrocie do domu. Lecz teraz chciałabym jeszcze odwiedzić starych znajomych. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. A nawet, jeśli masz to wątpię czy zdołasz mnie powstrzymać - Ester udając całkowicie zrelaksowaną i nie zwracając uwagi na niemy protest Jacoba, szybkim krokiem skierowała się w stronę głównego wejścia do Czarnej Dalii.
 - Witaj, Hayley.  – Ester z wyszukaną grzecznością i gracją zwróciła się w stronę kontuaru, za, którym stała recepcjonistka Czarnej Dalii. Powoli zdjęła kapelusz i okulary i z nieukrywaną wyższością przyglądała się wyrazowi twarzy dziewczyny. – Mam nadzieję, iż mnie pamiętasz? Chciałabym zamienić kilka przyjacielskich zdań z twoim szefem. Byłabyś tak miła uprzedzając go o wizycie przyszłej Pani Cassatello?
Mina Hayley mówiła sama za siebie. Poznała ją. – Pani wybaczy, lecz Charlii wyjechał w bardzo ważnej sprawię i niestety nie wiem, kiedy wróci. Może mogłabym mu coś przekazać w Pani imieniu?-
- Mój błąd. Powinnam umówić się z nim na spotkanie. Na szczęście mam sporo wolnego czasu, więc z przyjemnością na niego zaczekam. – Ester bez zbędnej już kurtuazji rozsiadła się wygodnie w rustykalnym fotelu, zachęcając do tego samego Jacoba - Stęskniłam się za tym miejscem. Ma w sobie coś magnetycznego. Nieprawdaż? –
Hayley nie odpowiedziała. Odrobinę zmieszana skierowała się w stronę schodów prowadzących do gabinetu Charliego.
- Tego nie było w planie. – Jacob przybierając pozę prawdziwego ochroniarza stał tuż za Ester gotowy w każdej chwili odeprzeć zagrożenie. – Wychodzimy. I nie waż się nawet stawiać oporu, bo wyprowadzę cię stąd siłą.-
- Oddychaj. Złość piękności szkodzi. Poza tym na to chyba już za późno.- Mówiąc, to powoli podniosła się z fotela i spojrzała wprost na schody.
- Ester, jak miło cie widzieć cała i zdrową. – Charli w towarzystwie licznej obstawy skierował się nieśpiesznie w jej stronę.
-Charli- Ester skinęła głowa w geście powitania i z szelmowskim uśmiechem odparła – Czyżbyś się czegoś obawiał, drogi przyjacielu? Jak widzisz jestem tu jedynie w towarzystwie Jacoba, chyba nie potrzebujesz aż tylu popleczników, aby się ze mną przywitać? –
- Moi współtowarzysze byli ciekawi twoich losów, kochana. Nie byłem w stanie odmówić im przyjemności spotkania z tobą. Czemu powinienem zawdzięczać tak miłą wizytę?-
- Ponoć nie zapomina się o przyjaciołach, mój drogi. Chciałabym zamienić z tobą kilka słów na osobności.-
Jacob przysunął się do Ester dając jej tym samym do zrozumienia, że na to nie pozwoli.
- Czyżbyś miała jakieś tajemnice przed Jacobem? My mówimy sobie wszystko- mówiąc to wskazał swych współtowarzyszy trzymających już broń w gotowości.
- Nie ładnie z twojej strony, oj nieładnie. Czyżbyś odważył się podnieść rękę na narzeczoną swego Dona?-
- Moim Donem jest Don Diego. Więc liczę na twoją rozwagę.
- Don Diego powiadasz? Wybacz, jestem taka głupiutka, chyba coś mi się pomieszało, lecz byłam pewna, iż złożyłeś obietnicę Natanielowi. Cóż, mój błąd. Wybacz nie chciałam cię nachodzić, lecz skoro tu już jestem pozwól mi, chociaż podziękować ci za opiekę. Mogę? – Mówiąc to ostrożnie przesunęła się w jego stronę. Charli automatycznie cofnął się pomiędzy współtowarzyszy, którzy osłonili go własnym ciałami.
– Raczysz żartować? – Ester roześmiała się w głos. – Chyba się mnie nie boisz? Jesteś dużym chłopcem, aż tak przeraża cię wizja podania mi dłoni? –
Zapanowała cisza. Jacob nie poruszył się z miejsca. W głowie kłębiły mu się myśli. Co ta wariatka kombinuje? Nie powinienem dać się sprowokować. Siedziałaby teraz bezpieczna w zamknięciu. Da jej jeszcze kilka minut. Potem wyprowadzi ją stąd siłą. Wsparcie czekało tuż pod drzwiami gotowe w każdej chwili na wymianę ognia.
- Skoro tak bardzo ci na tym zależy, oczywiście, iż przyjmę twe podziękowania. W ostateczności nie było ci u mnie tak źle. Nieprawdaż? – Charli wysunął się zza Vincenta, wyciągając dłoń do Ester.
- Analizując moje późniejsze „perypetie” było mi u ciebie jak w raju. – Ester uśmiechnęła się zalotnie i wyciągając ku niemu dłoń nieoczekiwanie złożyła na jego ustach pocałunek.
- Aż tak gorących podziękowań nie oczekiwałem-
- Cóż, każdy otrzymuję to na co zasłużył. Jacobie, chyba nasza wizyta dobiegła końca. Z żalem musze stwierdzić, iż oczekiwałam cieplejszego powitania, aczkolwiek ta wizyta znacznie poprawiła mi humor. Wychodzimy?- Bez zbędnych ceregieli czy zwracania uwagi na odrobinę zszokowane towarzystwo, Ester chwyciła Jacoba pod rękę i opuścili Czarną Dalię.
………………………………………………………………………
- Kochanie a jak tobie minął dzień? – Ester, Nataniel i Jacob jedli wspólnie kolację próbując stwarzać pozory normalnych relacji. Ester szczebiotała jak najęta opowiadając o wizycie we Francuskiej Dzielnicy, oczywiście z pominięciem epizodu w Czarnej Dalii. Jacob nie odzywał się za często, jedynie lakonicznie odpowiadał na pytania Nataniela o „wycieczkę” do miasta.
- Cóż, dzień, jak co dzień. Interesy. A tak poza tym stęskniłem się za tobą skarbie – Nataniel przeżuwając kolejny kęs kolacji puścił jej oko
- Ja za tobą też. Ale postaram ci się to wynagrodzić, kochanie- Ester nie pozostała dłużna i wyciągając pod stołem gołą stopę musnęła go po nodze, niby przypadkiem dotykając też Jacoba
- Musicie? Ja tutaj jem. Zachowujcie się. –
- Musisz sobie znaleźć dziewczynę bracie. Wtedy nie będziesz tak zgorzkniały.-
- Wystarczy, że twoja doprowadza mnie do nerwicy. Póki, co dwóch nie przeżyję-
- Dobra, dobra Ester jest jak anioł. Nie narzekaj. –
- Nieśmiałbym, aczkolwiek… –
Jacobowi przerwała pokojówka wręczająca Natanielowi pilny telefon. Nataniel przez chwilę słuchał swego rozmówcy, po czym bez jakiejkolwiek odpowiedzi odłożył słuchawkę.
- Coś się stało kochanie? Wyglądasz na zmartwionego.-
Nataniel zignorował pytanie Ester i zwrócił się do Jacoba: - Wiedziałeś, że Charlii, wiesz ten sutener nie był mi jednak zbyt lojalny?
- W sensie?-
- Opowiedział się ostatecznie za tatusiem. Lecz nie ma tego złego, okazuje się, iż zakończył swoje życie w dość nieciekawy sposób. –
Jacob spojrzał na Ester. Wiedział, iż jego reakcja była irracjonalna, lecz nie mógł się opanować. Wzdłuż kręgosłupa poczuł ciarki. Patrzyła na niego z taką dumą i szaleńczym błyskiem w oczach, iż miał ochotę wstać i uciec. Na jej twarzy zagościł grymas triumfalnego uśmiechu. Niemo wyszeptała w jego stronę - Każdy otrzymuje to, na co zasłużył-
Ester wstała od stołu i tłumacząc się nagłym atakiem migreny wymigała się od wysłuchiwania szczegółów dotyczących ostatnich chwil Charliego. Nie musiała słuchać relacji, sama dobrze wiedziała, jaki los mu zgotowała. Ale to dopiero początek. Na każdego przyjdzie pora. Jeden po drugim, bez wyjątków. Zemsta będzie słodka. Uśmiechnęła się do swoich myśli a na głos zanuciła:
dziewczyna go pocałowała
usta ich się złączyły
przyjemność chwilę trwała
on padł nieżywy
śmierć przyniosła srogą
za swe krzywdy odpłaciła
 duszę swą utraciła….





11 komentarzy:

  1. Warto było czekać. Życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne, czekam na kolejne rozdziały... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakochałam się w tej opowieści <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja w sumie też ;-) Tylko najgorzej, że póki co nawet ja nie wiem jak się skończy ta opowieść;-) Ale w nowym roku będę grzeczna i postaram się wrzucać kolejne rozdziały troszkę częściej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy kolejna część ? ��

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy mozemy sie spodziewac nastepnej czesci :D

    OdpowiedzUsuń
  7. ten smuteczek gdy wchodzisz co kilka dni na bloga i nie ma następnej części :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy ciąg dalszy????

    OdpowiedzUsuń
  9. Cóż, wydaje mi się, że zasłużyliście na przeprosiny. Obiecałam, że będę dodawała rozdziały częściej a wyszło tak jak widać. Ale ogarnęłam się i pomału do was wracam ;-)

    OdpowiedzUsuń