![]() |
| http://www.wkinach.eu/wallpapers/d/usta-czerwone-szminka.jpeg |
Zawsze marzyłam, że tu przyjadę, wiesz? Wyobrażałam sobie siebie
spacerującą tymi brukowanymi uliczkami bądź popijającą najlepszą kawę gdzieś w
zaciszu tych wiekowych klubów z duszą, słuchając jazzu. Jak widać marzenia się
spełniają – Ester uśmiech nie schodził z ust. Podążała wzdłuż głównej ulicy
dzielnicy francuskiej i z zapartym tchem chłonęła urok Nowego Orleanu.
Jacob, od chwili opuszczenia willi,
nie odezwał się do niej ani słowem, podobnie jak reszta obstawy, która
niezauważenie ich ochraniała. Wyglądali jak turyści, Ester miała na sobie zwiewną
letnią sukienkę, kapelusz z ogromnym rondem i okulary przeciwsłoneczne
zasłaniające większą część jej twarzy. Jacob w swojej hawajskiej koszuli i
szortach sprawiał, iż przychodziły jej na myśl kawały o polakach na wakacjach.
– Brakuję ci jeszcze tylko sandałów i skarpetek i poczułabym się jak w domu. No
nie bądź taki, chociaż udawaj, że ze mną rozmawiasz. Chyba nie chcesz, aby
ktokolwiek nas „rozpracował” tylko, dlatego, że się na mnie obraziłeś. Zachowujesz
się jak dziecko drogi przyjacielu-
- Od, kiedy to jesteśmy przyjaciółmi, moja droga? Jesteśmy tu tylko,
dlatego, że mam dobre serce i nie powiedziałem Natanielowi prawdy. –
- Uwielbiam to twoje poczucie humoru, jest takie wyszukane. Chcesz prawdy?
Możemy zrobić mała konfrontację tuż po powrocie do domu. Lecz teraz chciałabym
jeszcze odwiedzić starych znajomych. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. A
nawet, jeśli masz to wątpię czy zdołasz mnie powstrzymać - Ester udając
całkowicie zrelaksowaną i nie zwracając uwagi na niemy protest Jacoba, szybkim
krokiem skierowała się w stronę głównego wejścia do Czarnej Dalii.
- Witaj, Hayley.
– Ester z wyszukaną grzecznością i gracją zwróciła się w stronę
kontuaru, za, którym stała recepcjonistka Czarnej Dalii. Powoli zdjęła kapelusz
i okulary i z nieukrywaną wyższością przyglądała się wyrazowi twarzy
dziewczyny. – Mam nadzieję, iż mnie pamiętasz? Chciałabym zamienić kilka przyjacielskich
zdań z twoim szefem. Byłabyś tak miła uprzedzając go o wizycie przyszłej Pani
Cassatello?
Mina Hayley mówiła sama za siebie. Poznała ją. – Pani
wybaczy, lecz Charlii wyjechał w bardzo ważnej sprawię i niestety nie wiem,
kiedy wróci. Może mogłabym mu coś przekazać w Pani imieniu?-
- Mój błąd. Powinnam umówić się z nim na spotkanie. Na
szczęście mam sporo wolnego czasu, więc z przyjemnością na niego zaczekam. –
Ester bez zbędnej już kurtuazji rozsiadła się wygodnie w rustykalnym fotelu,
zachęcając do tego samego Jacoba - Stęskniłam się za tym miejscem. Ma w sobie
coś magnetycznego. Nieprawdaż? –
Hayley nie odpowiedziała. Odrobinę zmieszana skierowała
się w stronę schodów prowadzących do gabinetu Charliego.
- Tego nie było w planie. – Jacob przybierając pozę
prawdziwego ochroniarza stał tuż za Ester gotowy w każdej chwili odeprzeć
zagrożenie. – Wychodzimy. I nie waż się nawet stawiać oporu, bo wyprowadzę cię
stąd siłą.-
- Oddychaj. Złość piękności szkodzi. Poza tym na to chyba
już za późno.- Mówiąc, to powoli podniosła się z fotela i spojrzała wprost na
schody.
- Ester, jak miło cie widzieć cała i zdrową. – Charli w
towarzystwie licznej obstawy skierował się nieśpiesznie w jej stronę.
-Charli- Ester skinęła głowa w geście powitania i z
szelmowskim uśmiechem odparła – Czyżbyś się czegoś obawiał, drogi przyjacielu?
Jak widzisz jestem tu jedynie w towarzystwie Jacoba, chyba nie potrzebujesz aż
tylu popleczników, aby się ze mną przywitać? –
- Moi współtowarzysze byli ciekawi twoich losów, kochana.
Nie byłem w stanie odmówić im przyjemności spotkania z tobą. Czemu powinienem
zawdzięczać tak miłą wizytę?-
- Ponoć nie zapomina się o przyjaciołach, mój drogi.
Chciałabym zamienić z tobą kilka słów na osobności.-
Jacob przysunął się do Ester dając jej tym samym do
zrozumienia, że na to nie pozwoli.
- Czyżbyś miała jakieś tajemnice przed Jacobem? My mówimy
sobie wszystko- mówiąc to wskazał swych współtowarzyszy trzymających już broń w
gotowości.
- Nie ładnie z twojej strony, oj nieładnie. Czyżbyś
odważył się podnieść rękę na narzeczoną swego Dona?-
- Moim Donem jest Don Diego. Więc liczę na twoją rozwagę.
- Don Diego powiadasz? Wybacz, jestem taka głupiutka,
chyba coś mi się pomieszało, lecz byłam pewna, iż złożyłeś obietnicę
Natanielowi. Cóż, mój błąd. Wybacz nie chciałam cię nachodzić, lecz skoro tu
już jestem pozwól mi, chociaż podziękować ci za opiekę. Mogę? – Mówiąc to
ostrożnie przesunęła się w jego stronę. Charli automatycznie cofnął się
pomiędzy współtowarzyszy, którzy osłonili go własnym ciałami.
– Raczysz żartować? – Ester roześmiała się w głos. –
Chyba się mnie nie boisz? Jesteś dużym chłopcem, aż tak przeraża cię wizja
podania mi dłoni? –
Zapanowała cisza. Jacob nie poruszył się z miejsca. W
głowie kłębiły mu się myśli. Co ta wariatka kombinuje? Nie powinienem dać się
sprowokować. Siedziałaby teraz bezpieczna w zamknięciu. Da jej jeszcze kilka
minut. Potem wyprowadzi ją stąd siłą. Wsparcie czekało tuż pod drzwiami gotowe
w każdej chwili na wymianę ognia.
- Skoro tak bardzo ci na tym zależy, oczywiście, iż
przyjmę twe podziękowania. W ostateczności nie było ci u mnie tak źle.
Nieprawdaż? – Charli wysunął się zza Vincenta, wyciągając dłoń do Ester.
- Analizując moje późniejsze „perypetie” było mi u ciebie
jak w raju. – Ester uśmiechnęła się zalotnie i wyciągając ku niemu dłoń
nieoczekiwanie złożyła na jego ustach pocałunek.
- Aż tak gorących podziękowań nie oczekiwałem-
- Cóż, każdy otrzymuję to na co zasłużył. Jacobie, chyba
nasza wizyta dobiegła końca. Z żalem musze stwierdzić, iż oczekiwałam
cieplejszego powitania, aczkolwiek ta wizyta znacznie poprawiła mi humor.
Wychodzimy?- Bez zbędnych ceregieli czy zwracania uwagi na odrobinę zszokowane
towarzystwo, Ester chwyciła Jacoba pod rękę i opuścili Czarną Dalię.
………………………………………………………………………
- Kochanie a jak tobie minął dzień? – Ester, Nataniel i
Jacob jedli wspólnie kolację próbując stwarzać pozory normalnych relacji. Ester
szczebiotała jak najęta opowiadając o wizycie we Francuskiej Dzielnicy,
oczywiście z pominięciem epizodu w Czarnej Dalii. Jacob nie odzywał się za
często, jedynie lakonicznie odpowiadał na pytania Nataniela o „wycieczkę” do
miasta.
- Cóż, dzień, jak co dzień. Interesy. A tak poza tym
stęskniłem się za tobą skarbie – Nataniel przeżuwając kolejny kęs kolacji
puścił jej oko
- Ja za tobą też. Ale postaram ci się to wynagrodzić,
kochanie- Ester nie pozostała dłużna i wyciągając pod stołem gołą stopę musnęła
go po nodze, niby przypadkiem dotykając też Jacoba
- Musicie? Ja tutaj jem. Zachowujcie się. –
- Musisz sobie znaleźć dziewczynę bracie. Wtedy nie
będziesz tak zgorzkniały.-
- Wystarczy, że twoja doprowadza mnie do nerwicy. Póki,
co dwóch nie przeżyję-
- Dobra, dobra Ester jest jak anioł. Nie narzekaj. –
- Nieśmiałbym, aczkolwiek… –
Jacobowi przerwała pokojówka wręczająca Natanielowi pilny
telefon. Nataniel przez chwilę słuchał swego rozmówcy, po czym bez
jakiejkolwiek odpowiedzi odłożył słuchawkę.
- Coś się stało kochanie? Wyglądasz na zmartwionego.-
Nataniel zignorował pytanie Ester i zwrócił się do
Jacoba: - Wiedziałeś, że Charlii, wiesz ten sutener nie był mi jednak zbyt
lojalny?
- W sensie?-
- Opowiedział się ostatecznie za tatusiem. Lecz nie ma
tego złego, okazuje się, iż zakończył swoje życie w dość nieciekawy sposób. –
Jacob spojrzał na Ester. Wiedział, iż jego reakcja była
irracjonalna, lecz nie mógł się opanować. Wzdłuż kręgosłupa poczuł ciarki.
Patrzyła na niego z taką dumą i szaleńczym błyskiem w oczach, iż miał ochotę
wstać i uciec. Na jej twarzy zagościł grymas triumfalnego uśmiechu. Niemo
wyszeptała w jego stronę - Każdy otrzymuje to, na co zasłużył-
Ester wstała od stołu i tłumacząc się nagłym atakiem
migreny wymigała się od wysłuchiwania szczegółów dotyczących ostatnich chwil
Charliego. Nie musiała słuchać relacji, sama dobrze wiedziała, jaki los mu
zgotowała. Ale to dopiero początek. Na każdego przyjdzie pora. Jeden po drugim,
bez wyjątków. Zemsta będzie słodka. Uśmiechnęła się do swoich myśli a na głos
zanuciła:
dziewczyna
go pocałowała
usta
ich się złączyły
przyjemność
chwilę trwała
on
padł nieżywy
śmierć
przyniosła srogą
za
swe krzywdy odpłaciła
duszę swą utraciła….

Warto było czekać. Życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;-)
UsuńCudowne, czekam na kolejne rozdziały... :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;-)
UsuńZakochałam się w tej opowieści <3
OdpowiedzUsuńJa w sumie też ;-) Tylko najgorzej, że póki co nawet ja nie wiem jak się skończy ta opowieść;-) Ale w nowym roku będę grzeczna i postaram się wrzucać kolejne rozdziały troszkę częściej ;-)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna część ? ��
OdpowiedzUsuńkiedy mozemy sie spodziewac nastepnej czesci :D
OdpowiedzUsuńten smuteczek gdy wchodzisz co kilka dni na bloga i nie ma następnej części :(
OdpowiedzUsuńKiedy ciąg dalszy????
OdpowiedzUsuńCóż, wydaje mi się, że zasłużyliście na przeprosiny. Obiecałam, że będę dodawała rozdziały częściej a wyszło tak jak widać. Ale ogarnęłam się i pomału do was wracam ;-)
OdpowiedzUsuń