poniedziałek, 15 lutego 2016

Przeznaczenie, cz. VI



"...Ester z braku innego, kreatywnego zajęcia zastanawiała się nad pytaniem Alexa: Gdzie podziała się ta dziewczyna którą poznałem na lotnisku? Tak, to właśnie przez Alexa się tu znalazła. Przez niego, oraz jej naiwność i bezgraniczną wiarę w ludzi. Siedziała na lotnisku oczekując na samolot do Florencji. W ślicznej sukience kupionej specjalnie na tą okazje. W ręku trzymała książkę Cobena (jej ulubionego pisarza), bilet i mapę.
http://strefagrozy.blogspot.com/2012/09/bez-skrupuow-harlan-coben-recenzja.html
Chciała podczas lotu jeszcze raz upewnić się, że wie jak trafić z lotniska na uczelnię. Nie musiała tego robić, znała całą mapę Włoszech na pamięć, zresztą nie tylko tą. Do odlotu pozostała niecała godzina. W hali odlotów panował tłok, wszyscy się gdzieś śpieszyli. Widziała liczne rodziny, dzieci, starców. Była szczęśliwa. Jeszcze tylko chwila i zacznie nowe życie. Uśmiechając się sama do siebie spojrzała w stronę kawiarni. Przy jednym ze stolików siedział ON. Ubrany w elegancki garnitur rozmawiał przez telefon. Ich spojrzenia spotkały się. Ester speszona spuściła wzrok. Gdy odważyła się na niego ponownie spojrzeć okazało się, że od jakiegoś czasu ją obserwuje. Gdy ich spojrzenia ponownie się spotkały, uśmiechnął się do niej. Zaskoczona swoim zachowaniem odwzajemniła uśmiech.

Nie flirtowała z nim. Nie była takim typem dziewczyny. Uważała że jest brzydka. Przyzwyczaiła się do tego, że mężczyźni nie zwracają na nią uwagi. Właściwie nawet nie miała nigdy chłopaka. Coś ją w nim zaintrygowało, lecz nie mogła oprzeć się wrażeniu że nie było to nic dobrego. Próbują odgonić natrętne myśli, skupiła się na obserwowaniu tablicy z rozkładem lotów. Od spełnienia marzeń dzieliło ją 50 minut. Z rozmyślań wyrwał ją czyjś głos. -Mógłbym się przysiąść?- Mężczyzna mówił po angielsku z wyraźnym amerykańskim akcentem. Ester przytaknęła. Nie miała powodu aby się nie zgodzić. Była w miejscu publicznym, nic jej nie groziło. Była też niemożliwie naiwna. Zazwyczaj nawet gdy spotykała ją jakaś przykrość próbowała tłumaczyć swego oprawcę doszukując się w nim dobrych cech. -Wybacz, zauważyłem, że lecimy w tym samym kierunku. Wstyd się przyznać ale boję się samolotów. Zawsze mam ze sobą jakieś leki po których przesypiam cały lot, niestety tym razem kompletnie o nich zapomniałem.- Zapewne zdawał sobie sprawę z tego jak działa na kobiety więc nie przestając się uśmiechać kontynuował swoją przemowę.- Byłem ciekaw czy zechciałabyś pomóc mi jakoś przetrwać ten horror i umilić mi podróż ciekawą konwersacją. Z tego co widzę mamy podobny gust literacki.- Mówiąc to wyjął swój egzemplarz książki którą Ester trzymała w ręku. I tak się zaczęło. Czas uciekał. Rozmawiali o książkach, sytuacji na świecie i oczywiście o Toskanii. Okazał się nad wyraz inteligentnym człowiekiem. Zapytał ją co sądzi o ludziach którzy nie dążą do realizacji marzeń. Od razu pomyślała o sobie. O tym ile poświęciła aby znaleźć się tu gdzie jest. -Jeśli czegoś naprawdę pragniesz osiągniesz to za wszelką cenę. Każda wygrana wojna okupiona została stratami.- Widać było że spodobała mu się jej odpowiedz. Czas płyną bardzo szybkO. Zanim się obejrzeli ogłoszono odprawę paszportową. Wstali i skierowali się w stronę terminalu. Przechodząc nieopodal stanowiska ochrony zatrzymał ją pracownik lotniska. -Ester Medres? Przepraszam, ale będzie Pani musiała pójść ze mną. Dostaliśmy informację że z pani bagażem jest coś nie tak. Proszę się nie denerwować to rutynowa kontrola, potrwa tylko chwilę. Zapewniam że samolot nie wystartuję bez Pani na pokładzie.- Ester stała zdezorientowana. Przecież podczas odprawy wszystko było w porządku. Mężczyzna miał na sobie uniform i identyfikator i znał jej nazwisko. Wprawdzie miała bujną wyobraźnie ale nigdy nie podejrzewałaby, że rutynowa kontrola na lotnisku skończy się dla niej podróżą do burdelu w Nowym Orleanie w towarzystwie psychopatów. Popatrzyła niepewnie na swego towarzysza. -Wszystko będzie ok. Tylko wracaj szybko, bez Ciebie nie przeżyję lotu.- Uśmiechną się do niej znacząco. Odwzajemniła uśmiech i zrezygnowana ruszyła w stronę luku bagażowego… i tak oto dokonuje się porwania na zatłoczonym lotnisku w Warszawie. Nikt nic nie widział, nikt nic nie wie. Ester pamiętał jeszcze, że spytała pracownika lotniska czy na pewno idą w dobrym kierunku, a potem nastała ciemność. Nie pamięta jak znalazła się na statku. Ale akurat to nie miało większego znaczenia. Interesowało ją to co się stało z właściwą pasażerką kontenerowca. Ale tego pewnie nigdy się nie dowie. Miała tylko nadzieję, że skończyła lepiej niż ona.

Przez resztę podróży Ester była nad wyraz grzeczna, stała się wręcz niewidzialna, co przyniosło oczekiwane skutki. Dowiedziała się wielu interesujących rzeczy, które jak się później okaże miały uratować życie jej i komuś za kogo by to życie oddała.

Ester śnił się koszmar. Tonęła, ostatkami sił walczyła o oddech, lecz coś uporczywie ciągnęło ją na dno. Gdy spojrzała w dół zobaczyła wisielca z liną owinięto wokół szyi. Był w zaawansowanym stadium rozkładu, mięśnie odchodziły od kości a z oczodołów wyzierała pustka. Spiczaste i wychudzone dłonie trzymały się kurczowo jej nóg nie pozwalając na ratunek. Obudziła się zlana potem, łapiąc oddech. Rozejrzała się dookoła upewniając się, że już nie śni. W kontenerze coś się zmieniło. Wśród pilnujących je mężczyzn panowała nerwowa atmosfera. Czekali przy drzwiach nasłuchując. W tej samej chwili coś szarpnęło kontenerem. Ester czuła, jakby się unosili. Rozładunek. Dotarli na miejsce..."


2 komentarze: